w ciemnym lochu.<br> Pobiegłem, żeby opowiedzieć wszystko ojcu, ale on ciągle drzemał na<br>boku, z podkurczonymi nogami, w czapce z chustki zawiązanej w supełki.<br>Z ręką pod głową. Wtedy poszedłem na brzeg i zacząłem ciskać kamieniami<br>na środek rzeki. Dalej i dalej.<br><br><br> - Tato, czy na pewno jest Bóg? - spytałem, kiedy zasypialiśmy.<br> Póki ojciec był jeszcze na zewnątrz namiotu, ukląkłem i pomodliłem<br>się, jak codziennie w Warszawie. Zmówiłem "Ojcze nasz" i "Zdrowaś<br>Mario..." Poprosiłem Boga, żeby czuwał nad nami. - Jeżeli chodzi tu<br>gdzieś w okolicy niedźwiedź, spraw Panie Boże, aby trzymał się od nas z<br>daleka! - szeptałem. Potem, klęcząc przed wejściem do