Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Nie szkodzi. Dajcie znać o tym, co zaszło, Winniczence... Ja poinformuję Stiebłowa... I postarajcie się wyjechać... Chociażby do Windawy albo do Dźwińska...

Wracaliśmy do domu zgnębieni. Oglądałem się od czasu do czasu, aby zobaczyć "sztundystę", ale widziałem tylko idącego w pewnym oddaleniu za nami Frołowa. Ojciec milczał. Śnieg zacinał ukośnie, zasypując usta i oczy. Szliśmy powoli, przetrawiając, każdy na swój sposób, wiadomość o areśztowaniach. I w tej właśnie chwili poczułem znowu silne bóle w dolnej części brzucha.

- Tatusiu... Boli mnie... - powiedziałem wreszcie, gdy nie mogłem już iść.

Ojciec wziął mnie na ręce. Atak się wzmagał.

Wkrótce leżałem w łóżku, a doktor
Nie szkodzi. Dajcie znać o tym, co zaszło, Winniczence... Ja poinformuję Stiebłowa... I postarajcie się wyjechać... Chociażby do Windawy albo do Dźwińska...<br><br>Wracaliśmy do domu zgnębieni. Oglądałem się od czasu do czasu, aby zobaczyć "sztundystę", ale widziałem tylko idącego w pewnym oddaleniu za nami Frołowa. Ojciec milczał. Śnieg zacinał ukośnie, zasypując usta i oczy. Szliśmy powoli, przetrawiając, każdy na swój sposób, wiadomość o areśztowaniach. I w tej właśnie chwili poczułem znowu silne bóle w dolnej części brzucha.<br><br>- Tatusiu... Boli mnie... - powiedziałem wreszcie, gdy nie mogłem już iść.<br><br>Ojciec wziął mnie na ręce. Atak się wzmagał.<br><br>Wkrótce leżałem w łóżku, a doktor
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego