Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
czy patrzeć na niebo popołudniowe, na obłoki o podejrzanej naraz białości, popękane jak piec kaflowy na pięterku. Poczucie nagłej bezdomności. Wyjechać, żeby poprzednie nadal trwało. Jedyne.
Wymijał mieszkańców. Auto czarne i długie stanęło przed kościołem. Wysiada ktoś ważny, skoro szofer mu drzwi otwiera. Obejść. Na korytarzu czekała Gerta. Uśmiechnęła się zatroskana.
- Bitte, Herr Professor... - I wskazała drzwi kuchni uchylone.
Stół był nakryty. Dobre, domowe powietrze pachniało kluskami rzuconymi na wrzątek. Zauważyła jego powracającą pogodę.

*********

Nazajutrz, dziewiątego dnia, w przeddzień wyjazdu. Pił kawę. Wziął do ręki skorupkę po jajku i dziwił się palcom, które zamknęły ją i powoli miażdżyły o dłoń. Właśnie
czy patrzeć na niebo popołudniowe, na obłoki o podejrzanej naraz białości, popękane jak piec kaflowy na pięterku. Poczucie nagłej bezdomności. Wyjechać, żeby poprzednie nadal trwało. Jedyne. <br>Wymijał mieszkańców. Auto czarne i długie stanęło przed kościołem. Wysiada ktoś ważny, skoro szofer mu drzwi otwiera. Obejść. Na korytarzu czekała Gerta. Uśmiechnęła się zatroskana. <br>- Bitte, Herr Professor... - I wskazała drzwi kuchni uchylone. <br>Stół był nakryty. Dobre, domowe powietrze pachniało kluskami rzuconymi na wrzątek. Zauważyła jego powracającą pogodę. <br><br>*********<br><br>Nazajutrz, dziewiątego dnia, w przeddzień wyjazdu. Pił kawę. Wziął do ręki skorupkę po jajku i dziwił się palcom, które zamknęły ją i powoli miażdżyły o dłoń. Właśnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego