podniecenie utrzymywało się, każdy bowiem tego typu zjazd niósł z sobą ryzyko. Staszek miał dużo czasu do przemyśleń. Świadomość, że jest się zawieszonym na cienkiej "świergolącej" pod ciężarem człowieka i wrzynającej się w granit lince, nie jest najbardziej budująca. Trudno jest tak od razu, pod pierwszego metra, zaufać i to zaufać absolutnie owej lince, jeśli cała dotychczasowa praktyka i doświadczenie nakazują ufać sobie - sprawności własnych rąk i nóg. Nie jest łatwo zdecydować się na zjazd w "próżnię", w studnię pełną powietrza. Staszek miał prostsze zadanie, bo wstawał już dzień, ale zarazem było to dodatkowe obciążenie: widoczność, a więc i ekspozycja, czyli