Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
ta rodząca się bliskość, nie zawsze do końca bezpieczna, ale staraliśmy się o tym nie myśleć, kiedy - zapraszani gościnnie - wstępowaliśmy to tu, to tam,
i częstowano nas chałwą i prażonymi orzeszkami, które jadło się zmieszane z rodzynkami, albo baranim gulaszem: wyławialiśmy lepioszką kawałki mięsa i nabieraliśmy nią jak łyżką gęsty, zawiesisty sos, pachnący czosnkiem i cebulą, i majerankiem, i tutejszymi przyprawami, których nazw nie znaliśmy nawet po polsku, i zajadaliśmy się tym wszystkim z umiarem, bo tu, w Esfahanie, po głodnych sowieckich latach, doznawaliśmy łaski sytości i umieliśmy się nią cieszyć, i bez przymusu dziękowaliśmy po każdym posiłku Panu Bogu za
ta rodząca się bliskość, nie zawsze do końca bezpieczna, ale staraliśmy się o tym nie myśleć, kiedy - zapraszani gościnnie - wstępowaliśmy to tu, to tam,<br>i częstowano nas chałwą i prażonymi orzeszkami, które jadło się zmieszane z rodzynkami, albo baranim gulaszem: wyławialiśmy lepioszką kawałki mięsa i nabieraliśmy nią jak łyżką gęsty, zawiesisty sos, pachnący czosnkiem i cebulą, i majerankiem, i tutejszymi przyprawami, których nazw nie znaliśmy nawet po polsku, i zajadaliśmy się tym wszystkim z umiarem, bo tu, w Esfahanie, po głodnych sowieckich latach, doznawaliśmy łaski sytości i umieliśmy się nią cieszyć, i bez przymusu dziękowaliśmy po każdym posiłku Panu Bogu za
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego