rąk i jasne plamy ludzkich twarzy. Przyglądały mu się te jasne plamy z obnażonymi w śmiechu zębami, rozbawione widowiskiem, przychylne i nie bardzo wiedzące, co to wszystko miało znaczyć. Ale nie, nie było w tym śmiechu prawdziwej wesołości, niezręczne to jakieś było i zmieszane, za skórą pełne rozterki i niepokoju, zawstydzenia i goryczy. Pierwszy raz śmiech był taki trudny, czuli wszyscy, że w tym, na co patrzyli, nie było nic zabawnego, w śmiechu oprócz ulgi kołatała się udręka dusz ludzkich, wciąż niepokojonych trudnymi pytaniami tego czasu <page nr=57>.<br> Lewandowski z chciwą uwagą wpatrywał się w znajome od lat ludzkie twarze, jakby je teraz