nie źli krewni, co ich wyrzucili z ojcowizny, nie potrzebowaliby dzisiaj siać pietruszki na cudzym, ale spaliby w puchu, a jedli na porcelanie. Czasem wpadał od roboty Nebelski, wołał: - Gdzie piłka od gałęzi? - a potem zatrzymawszy się na chwilę potwierdzał słowa żony. Wyciągał nawet i pokazywał swoje dowody szlachectwa, które zawsze przy sobie nosił. Brał jednak tę sprawę z dobrej strony i chełpił się, że chociaż tak podupadł, to jako szlachcic i tak wszędzie jest pierwszy, gdyż wszystko, do czego się zabierze, umie lepiej zrobić niż drudzy. Był pięknym mężczyzną i odbijał wyglądem od wszystkich folwarcznych ludzi w Krępie. Miał wąską