już drugi miesiąc i dopiero teraz na siebie wpadliśmy. Tylko... nie byłem do końca pewien, czy mam ochotę znów w to wchodzić. Za dużo czasu, za dużo zdarzeń, za dużo ludzi po drodze...<br>*<br>Dom był duży, dwupiętrowy, rozłożysty, okna na klatkach schodowych wychodzące na podwórze miały przeszło 3 metry i zawsze na parapetach stały usychające pelargonie i z natury rzeczy uschnięte kaktusy, wszystko usłane setkami zdechłych much. Kiedyś na schody wpadł wróbel. Chyba nie oknem, nigdy ich nie otwierano, więc pewno od dołu, musiał być strasznym desperatem, bo drzwi wejściowe, solidne, obite cynkowaną blachą, były zupełnie nie zachęcające... A może wleciał