zb1iżył się do werandy. W momencie .kiedy miał wstąpić na schodki, z kuchni wychyliła głowę Trociowa.<br> - A pan do kogo? - zatrajkotała głośno i zaczepnie. Nieznajomy drgnął, ale odrzekł swobodnie: <page nr=126><br> - Do tego pana, co tu mieszka - ruchem głowy wskazał pięterko.<br> - Nikt tu nie mieszka.<br> - Widzę, że samochód stoi przed domem.<br>Trociowa zbliżyła się do schodów, jakby chciała swą wątłą postacią zagrodzić natrętowi drogę.<br> - Mówię panu, że nikt tu nie mieszka.<br>Flegmatycznym ruchem wyciągnął z kieszeni papierosa, wolno zapalił. Z ukosa, nieco przekornie, spojrzał na Trociową. -Jeżeli nie mieszka, to w każdym razie mieszkał. Widziałem, jak tu przyjechał.<br>Trociowa objęła go lękliwym spojrzeniem