To cię, bratku, migiem postawi na nogi.<br>Rotmistrz wyciągnął z kieszeni frencza butelkę koniaku, odkorkował ją i wsadził szyjkę do ust choremu. - Pij, serdeńko, ile wlezie. Znaj pana! To nie wasze sowieckie samogony. Martel! Trzy gwiażdki! Przysmak, co?<br>Chory łapczywie haustami ciągnął z butelki roziskrzony płyn.<br>- Pijesz niczego. No, jeszcze ździebko. Nie żałuj sobie. Zaraz będziesz do rzeczy.<br>Sołomin przechylił flaszkę. Płyn przelał się przez usta i chory zakrztusił się gwałtownym kaszlem. Długo kaszlał, nie mogąc pochwycić tchu. Gdy się wreszcie uspokoił, zwrócił na Sołomina szeroko otwarte oczy, w których błysnęła przytomność. Oddychał urywanie i szybko.<br>Rotmistrz Sołomin, nie śpiesząc się