szpitalna rutyna. Po tym co przeszłam do tej pory, przeżyję pewnie i to. <br>Z tego wszystkiego najmniej sympatyczna jest kroplówka. Bo nie dość, że kłują, to przygważdża ona człowieka do łóżka na beznadziejnie długi czas. A jeszcze do tego u mnie z tymi żyłkami coś krucho. Są słabe, nikłe, <orig>zeskleroziały</> ze szczętem, toteż każde takie "polowanie" kosztuje mnie zawsze kilka dodatkowych, niezbyt przyjemnych ukłuć. A potem beznadziejnie bezczynne leżenie, głupie czekanie aż całe to świństwo raczy spłynąć do krwi, lekko licząc, od półtorej godziny do dwóch. <br>Wjeżdża pielęgniarka ze stelażem, ochoczo pokrzykując - <orig>on y va</>!, coś jak nasze - "do dzieła panowie, już