Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
pora była dzienna, więc bez tego szczególnego nastroju, płynącego z pomieszania nocnej czerni ze sztucznym światłem. Nim wszedłem, zaopatrzyłem się w tygodnik, jeden z tych, które czystymi, mocnymi kolorami swoich ókładek przywoływały mnie ze wszystkich kiosków od Wenecji po rzymski dworzec. Zamierzałem po jedzeniu poczytać, dla zabicia czasu, czekając, aż zelżeje upał. Nie uczytałem wiele. Kiedy zjadłem, do tego wypiwszy karafeczkę, senność mnie ogarnęła taka, że litery mi się zamazywały w oczach, a w głowie niewiełe zrozumienia znajdowały włoskie słowa. Dałem spokój. O piątej - z powrotem "Wanda". Rozpakowawszy rzeczy, położyłem się. Ze dwie godziny spałem! I spałbym może jeszcze dłużej, ale
pora była dzienna, więc bez tego szczególnego nastroju, płynącego z pomieszania nocnej czerni ze sztucznym światłem. Nim wszedłem, zaopatrzyłem się w tygodnik, jeden z tych, które czystymi, mocnymi kolorami swoich ókładek przywoływały mnie ze wszystkich kiosków od Wenecji po rzymski dworzec. Zamierzałem po jedzeniu poczytać, dla zabicia czasu, czekając, aż zelżeje upał. Nie uczytałem wiele. Kiedy zjadłem, do tego wypiwszy karafeczkę, senność mnie ogarnęła taka, że litery mi się zamazywały w oczach, a w głowie niewiełe zrozumienia znajdowały włoskie słowa. Dałem spokój. O piątej - z powrotem "Wanda". Rozpakowawszy rzeczy, położyłem się. Ze dwie godziny spałem! I spałbym może jeszcze dłużej, ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego