Truskawki pachniały coraz silniej w nagrzanym wnętrzu wozu, więc Konrad wziął sobie od niechcenia jeden duży i soczysty owoc z samego wierzchu. Mimo woli zerknął, czy starzec nie patrzy - i niestety, przekonał się, że owszem, właśnie patrzał. Zerkał sobie w lusterko wsteczne i oczy ich spotkały się na jedną, boleśnie żenującą chwilę, dokładnie wtedy, gdy Konrad smacznie wkładał truskaweczkę w rozdziawione usta.<br>Gdybyż jeszcze ten prymityw udał, przez dyskrecję, że niczego nie widział! Ale nie, naturalnie skwitował zajście wybuchem gromkiego rechotu i wrzasnął jowialnie:<br>- Na zdrowie, mały! Jedz ile wlezie!<br>Grubiaństwo tego człowieka wprawiło Konrada w osłupienie. Czuł się tak, jakby