zaraz prysnął. Długą jeszcze chwilę trwała cisza i nikt się nie ruszał. Potem dopiero zerwały się oklaski, z początku wątle i pojedyncze, aż przeszły w ogłuszającą wrzawę. Rozbłysły światła.<br><tit>VII</><br>Zbudził się z ciężkiego snu, oblany potem, z sercem w krtani. Zrazu nie mógł się zorientować, gdzie jest. Ciemność go zewsząd ogarniała. Cisza była, lecz w nim samym kotłował się i rwał zdławiony, chrapliwy krzyk. Słyszał go tak wyraźnie, jakby obok, w głębi mroku, krzyczał człowiek. Usiadł i głowę pełną jątrzącego wrzasku ścisnął dłońmi. Lecz krzyk nie ścichł. Skowyczał pod czaszką. Cała ciemność nim szczekała. Mocniej, aż do bólu ścisnął czoło