śmiech i powiedział do ojca, że nie tak, nie tak, bo tak jest do<br>góry nogami.<br> Potem raptem umilkł, łzy otarł po tym swoim śmiechu, który jeszcze<br>tłukł się po izbie, rozejrzał się jakby ze zdziwieniem, i ze<br>zdziwieniem po nas, po ojcu, który siedział z utkwionymi gdzieś tam w<br>ziemi oczyma, jakoś mu się nieswojo zrobiło, markotnie i rzekł:<br> - To już chyba pójdę. Pójdę już.<br> A mnie tak się ojca żal zrobiło, który jeszcze po wyjściu kowala<br>nadal patrzył gdzieś w ziemię zgasłymi oczyma i marnego słowa nie rzekł<br>na tamtego, tak bardzo żal, że choć sam ledwie litery potrafiłem