okręcałam bandażami. Przewoziłam setki tysięcy, czasem miliony. Przeprowadzaliśmy Żydów przez granicę, potrzebowaliśmy dużo pieniędzy. Dla strażników.<br><br>Gdy schodziłam tutaj na ląd, wyciągnął do mnie ramiona młody człowiek, który przyjmował uciekinierów. I zostałam w jego ramionach. Bóg chciał naprawić błąd i urodziłam się po raz drugi. Gdy stanęłam tu, na tej ziemi. Gdy rodziłam tu moje dzieci.<br><br>Syn został lekarzem. To nie zawód, to powołanie. Pomagaliśmy mu, bo lekarze mało zarabiali. Starsza córka, owedet socjali, zajmowała się sierotami i osieroconymi rodzicami. To też nie zawód, do tego trzeba mieć duszę, którą ona miała. Dwóch jej kolegów szkolnych zginęło. Chaim, który poległ na