ona była cała i zdrowa. Co rano stawiała się na zajęcia. <br>Któregoś popołudnia grupa wybrała się nad rzekę, tym razem Zuzanna mogła dołączyć, gdyż szło się na własnych nogach. Droga prowadziła pośród snopków zboża. Kiedy tu przyjechała, rosło jeszcze, ale wiotkim łodygom ciężko było dźwigać pełne kłosy, schylały się ku ziemi. Przypomniał jej się rosyjski wiersz, który wkuwała przed wakacjami: <br> Poznaja osień, graczi uletieli <br> Les obnażyłsia, pola opustieli <br> Tolko niezżata połoska odna <br> Grustnuju dumu nawodit ona... <br>Dalej nie pamiętała, ale ta "połoska" miała do swojego gospodarza żal, że o niej zapomniał. Ciągle w wierszu się powtarzało: "Gdie że nasz pachar, czewo