Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Powrót do Breitenheide
Rok wydania: 1998
Rok powstania: 1997
Dłonie piekły okropnie, ale wiosłował uparcie, nie zwracając na to uwagi. Ktoś machał i wołał do niego z brzegu, lecz on pilnował tylko kierunku i dygotał cały, bo na wodzie było dokuczliwie chłodno.
Wreszcie deski zaszurały o piach. Wyskoczył na ląd z butami w ręku, mocząc stopy i sykając z zimna.
Minął równo ułożone sągi drzewa i wyszedł prosto na drogę, której przedzielone pasem zeschłej trawy koleiny prowadziły w las, potężniejący o zmroku, przygniatający ciemnym masywem.
Z przeciwka zmierzał człowiek niosący na ramieniu siekierę o stylisku długim jak lufa karabinu.
- Halo, przyjacielu, czy tędy do Breitenheide? - zapytał Chabot, kalecząc trochę język
Dłonie piekły okropnie, ale wiosłował uparcie, nie zwracając na to uwagi. Ktoś machał i wołał do niego z brzegu, lecz on pilnował tylko kierunku i dygotał cały, bo na wodzie było dokuczliwie chłodno.<br>Wreszcie deski zaszurały o piach. Wyskoczył na ląd z butami w ręku, mocząc stopy i sykając z zimna.<br>Minął równo ułożone sągi drzewa i wyszedł prosto na drogę, której przedzielone pasem zeschłej trawy koleiny prowadziły w las, potężniejący o zmroku, przygniatający ciemnym masywem.<br>Z przeciwka zmierzał człowiek niosący na ramieniu siekierę o stylisku długim jak lufa karabinu.<br>- Halo, przyjacielu, czy tędy do &lt;name type="place"&gt;Breitenheide&lt;/&gt;? - zapytał Chabot, kalecząc trochę język
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego