były stoczniowiec. Jego żona też pracowała w stoczni, 20 lat jako kucharka. Jest ich tu sporo. Część działek należała kiedyś do stoczni i jej pracownicy, którzy po redukcjach powoli szli na dno, często trafiali tutaj.<br><br>- Pierwszej zimy człowiek nie wiedział co i jak. Jak to przeżyć, skąd wziąć opał. A zimno było tak, że herbata w szklankach zamarzała - opowiada pan Rysio. - Teraz węgiel mam z opieki, drewno zawsze się znajdzie, a to ktoś szopkę rozbiera, a to okna wymienia.<br><br>Pan Rysio się ustabilizował, a mianowicie przestał pić. - Dwa lata temu powiedziałem sobie: Rysiu, przestań chlać, bo się przekręcisz. Niedobrze już ze