Boże ty mój, Boże - jęczał cicho stróż - żeby taki pan, żeby taka panienka! W cudze włazić! Jej Bohu, żeby ja nie widział, toby i nie uwierzył! <br>W głębokiej ciszy weszła pani Romeyowa, a za nią Hubert i Gabi, na taras i zatrzymała się przy balustradzie. <br>- Może wytłumaczysz mi teraz - rzekła zimno. <br>- Widziałem, jak najpierw przemknęła się Wiktoryna i schowała za piecem - odpowiedział bez wykrętów Hubert - a potem dojrzałem pana Hipolita i Marylkę, wsunęli się cicho i ukryli przy ścianie za pakami moreli. A potem wszedłem do środka, pogwizdałem chwilę, by im czas oczekiwania skrócić, wyszedłem i zamknąłem drzwi na klucz. To