się pod lipy, gdzie - jak się okazało - czekały na nich łóżeczka składane, na których wystawiono ubożuchny towar, głównie z branży metalowej. Pilnowała go jeszcze jedna postać w burym dresie i słomkowej dżokejce. <br><br><page nr=43> <br>Aurelia zerknęła na Konrada. Stał blady, z oczami w słup.<br>- To byli Rosjanie - wyjaśniła mu niepotrzebnie.<br>- Wiem - rzekł zimno. - Czy zrozumiałaś może, co mówili?<br>- A ty nie?<br>- U nas w szkole nie było ruskiego, tylko angielski.<br>- No, więc oni powiedzieli, że przedstawienie było wspaniałe i że przeżyli wiele niezapomnianych wrażeń - powiedziała gładko Aurelia. - I jeszcze, odchodząc, dodali, że jesteś zuch. To po rosyjsku brzmi: maładiec.<br>- A, tak, słyszałem. No