twarzą poczuł szorstki chłód piasku, zapadł nie w sen, ale w odrętwienie, w którym całe jego ciało pracowało jeszcze rozpaczliwie, żebra chodziły, serce tłukło się, ale przez ten mrok zupełnego wyczerpania wchodził w inny, głębszy, aż stracił przytomność.<br>Ocknął się nagle, nie wiedząc, gdzie jest. Poruszył rękami, poczuł w nich zimno piasku, który wyciekł z palców, usiadł i jęknął mimo woli. Było mu duszno. Oprzytomniał. Fosforyzująca strzałka manometru wskazywała zero. W drugiej butelce było jeszcze osiemnaście atmosfer ciśnienia. Przekręcił zawór i wstał. Była pierwsza godzina w nocy. Gwiazdy stały wyostrzone w czarnym niebie. Odnalazł na kompasie właściwy kierunek i poszedł prosto