chce przyspieszać biegu wypadków, niech wszystko toczy się swoją koleją, a i on już przeczuwa, obydwoje krążą wokół tego przeczucia, które z każdą chwilą coraz bardziej staje się pewnością - jest tu blisko, o krok, na wyciągnięcie ręki. Ta ręka wyciągała się w jej stronę tylko raz, gdy Joannie robiło się zimno, a on szybkim ruchem zdejmował sweter i rzucał jej, mówiąc: nałóż. W to jedno słowo Joanna wsłuchiwała się godzinami, ten jeden gest śledziła wielokrotnie, cofając co chwila taśmę wyobraźni, jeszcze raz, jeszcze raz, ta szorstka opiekuńczość zastępowała wszystkie wyznania, wszystkie czułe gesty świata, w tym rzucie swetrem zawierała się jego