cofał się kilkadziesiąt kroków na palcach, ostrożnie, a gdy już był pewien, że spiskujący nie usłyszą jego kroków, jak popędzany batem koń pobiegł ku namiotowi Spartaka. Tak nie biegł nawet wtedy, gdy uciekał przed Markiem. Migały mu w oczach twarze mijanych ludzi, namioty, ogniska. Skronie pulsowały, jakby miały pęknąć.<br>Gdy zlany potem stanął u wejścia do namiotu i uchylił zasłony, krzyknął z przerażenia. Spartakusa nie było. Na posłaniu ze skór siedział Sotion i rozmawiał z Gannikusem.<br>Kalias nie mógł wydobyć głosu, dysząc ciężko.<br>- Co tobie, chłopcze? - zdziwił się Sotion.<br>- Gdzie Spartak?! - krzyknął Kalias.<br>- Poszedł do syna - odparł zdumiony Sotion. - Co tobie?<br>Sotion