próbując jednocześnie zapomnieć o człowieku w szarym, może nawet czarnym prochowcu, który najwyraźniej mnie śledził i najwyraźniej się z tym nie krył. Zacząłem się niepokoić, próbowałem zawrócić, on jednak wykonywał dokładnie te same ruchy, jakby był moim odbiciem. <br>I właśnie wtedy nagle pojawił się ten powóz. Skąd? <br>Archaiczny powóz ze złoceniami i szklanymi szybami, na samym brzegu pola, chwiał się, jakby go wiatr próbował poderwać, wyrwać z ziemi, a przecież nie było żadnego wiatru, żadnego nawet podmuchu, było parno i ciężko.<br>Wnętrze powozu było oświetlone (no tak, nie powinienem się dziwić, budka dróżnika też była oświetlona), w środku zobaczyłem kilku mężczyzn