śladu: już nikt go nie obserwował, <br>nie zajmował się nim, wolno mu było być sobą i walczyć <br>o życie na równi ze wszystkimi mieszkańcami wyspy.<br><br>Obejrzał się na Tees. Opuszczone, leżało za nimi skryte <br>w ciemnym pasie zarośli, pod szarą chmurą stojącą <br>na połowie nieba. Zwrócił wzrok ku horyzontowi i zmartwiał. <br>Szło za nim morze.<br><br>Jak okiem sięgnąć, rozciągała się spieniona <br>ściana tocząca się i połykająca ziemię. <br>Widział, jak ciska wściekłymi bryzgami, przewraca krzaki <br>i drzewa, kipi brudną pianą. Zbliżała się już <br>do zabudowań Tees, a za nią szło drugie uderzenie. Bury <br>wał, gładki, oślizły i milczący, toczył <br>się w nieodpartym