Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
podziękować
i odejść.
Lecz Zeus do tego nie dopuścił.
Zaiste coś go drążyło.
Widać chciał tego, o co szło od samego początku.
Chciał wydobyć ze mnie moje wyznanie, abym wyjawił tajemnicę
duszy nie pokątnie bądź przypadkiem wśród wstrząsów elektrycznych, ale właśnie
przed nim samym, najwyższym autorytetem, .
- A jakie jeszcze mamy zmartwienia? - spytał dociekliwym tonem.
Milczałem zastanawiając się, gdy przypomniały mi się dwie rzeczy
naraz.
Spojrzenie, oczy tego człowieka, gdy umierałem przywiązany do
masztu.
Próżno opisywać to spojrzenie, którego nigdy nie zapomnę.
Ono mi kazało podziękować przedwczesnej śmierci za łaskę.
Więc łotrem byłbym, gdybym zapomniał, że Zeus był mi przyjazny.
Winien mu
podziękować<br>i odejść.<br> Lecz Zeus do tego nie dopuścił.<br> Zaiste coś go drążyło.<br> Widać chciał tego, o co szło od samego początku.<br> Chciał wydobyć ze mnie moje wyznanie, abym wyjawił tajemnicę<br>duszy nie pokątnie bądź przypadkiem wśród wstrząsów elektrycznych, ale właśnie <br>przed nim samym, najwyższym autorytetem, &lt;gap&gt;.<br> - A jakie jeszcze mamy zmartwienia? - spytał dociekliwym tonem.<br> Milczałem zastanawiając się, gdy przypomniały mi się dwie rzeczy<br>naraz.<br> Spojrzenie, oczy tego człowieka, gdy umierałem przywiązany do<br>masztu.<br> Próżno opisywać to spojrzenie, którego nigdy nie zapomnę.<br> Ono mi kazało podziękować przedwczesnej śmierci za łaskę.<br> Więc łotrem byłbym, gdybym zapomniał, że Zeus był mi przyjazny.<br> Winien mu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego