kamionetką. Furgonetką, niech ci będzie. Potem stamtąd dzwonię do Michaliny, już zza drutów, że Ciocia Kamela zdrowa, albo ona dzwoni, gdzie trzeba, że stryj Malborski już jedzie.<br>- I jak na tym wychodzisz?<br>- No, przebicie jest. Tu u was są fajki po dolar pięćdziesiąt, a tam już prawie po sześć. To znaczy pięć amerykańskich. Tak?<br>- Tak. Zgadza się. A wódz też pewnie ma coś z tego.<br>- Ma. Tylko że jak się nagrzeje, dzwoni po GRC. Takie konne FBI. Wykopuje ten cały topór...<br>- Tę machawkę.<br>- Właśnie, i wtedy się trzeba zwijać.<br>- Ale teraz to nie wódz cię gonił?<br>- Teraz... - Gipson ogląda się, przystaje