Typ tekstu: Książka
Autor: Sapkowski Andrzej
Tytuł: Wieża jaskółki
Rok: 2001
tafli. Okoń trzepał się na lodzie, prężył kolczastą płetwę, ruszał skrzelami. Gosta wstał, schylił się po piesznię, w razie potrzeby mogącą służyć jako broń.
- Bez obaw.
To była dziewczyna. Teraz, gdy zdjęła szal z twarzy, widział jej twarz, zeszpeconą paskudną blizną. Na plecach miała miecz, widział rękojeść pięknej roboty, wystającą znad ramienia.
- Nie zrobię ci nic złego - powiedziała cicho. - Chcę tylko o drogę zapytać.
Akurat, pomyślał Gosta. Jużci. Teraz, w zimie. W mróz. Kto wędruje czy podróżuje? Zbój tylko. Albo wywołaniec.
- Ta kraina, to Mil Trachta?
- Ano... - bąknął, patrząc w przerębel, w czarną wodę. - Mil Trachta. Ale my mówim: Stojeziory.
- A
tafli. Okoń trzepał się na lodzie, prężył kolczastą płetwę, ruszał skrzelami. Gosta wstał, schylił się po piesznię, w razie potrzeby mogącą służyć jako broń.<br>- Bez obaw.<br>To była dziewczyna. Teraz, gdy zdjęła szal z twarzy, widział jej twarz, zeszpeconą paskudną blizną. Na plecach miała miecz, widział rękojeść pięknej roboty, wystającą znad ramienia.<br>- Nie zrobię ci nic złego - powiedziała cicho. - Chcę tylko o drogę zapytać.<br>Akurat, pomyślał Gosta. Jużci. Teraz, w zimie. W mróz. Kto wędruje czy podróżuje? Zbój tylko. Albo wywołaniec. <br>- Ta kraina, to Mil Trachta? <br>- Ano... - bąknął, patrząc w przerębel, w czarną wodę. - Mil Trachta. Ale my mówim: Stojeziory.<br>- A
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego