Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
razy zaczynam szyć w obecności Krystyny, zawsze mnie przedrzeźnia. Bardzo to lubię, po prostu zaśmiewam się z jej gestów. Minę ma strasznie srogą, ręce sztywne jak dźwignie, a zamachy bierze przed każdym sztychem półmetrowe. To właśnie mam być ja.
Wciąż przesuwam dalej na wschód granicę, za którą powinniśmy napotkać bardziej znośne warunki: sprzyjające wiatry, trochę ciepła. Początkowo miał to być 170 południk. Potem 180 (zmienimy daty i zimne komnaty). Obecnie nie wydaje się, patrząc na barometr i mapy, by mogło to nastąpić wcześniej niż na 170 East. A zatem za dwa tygodnie. Dobrze, że nie zabrałem parasola jak Horie.
Dopóki znośnie
razy zaczynam szyć w obecności Krystyny, zawsze mnie przedrzeźnia. Bardzo to lubię, po prostu zaśmiewam się z jej gestów. Minę ma strasznie srogą, ręce sztywne jak dźwignie, a zamachy bierze przed każdym sztychem półmetrowe. To właśnie mam być ja.<br> Wciąż przesuwam dalej na wschód granicę, za którą powinniśmy napotkać bardziej znośne warunki: sprzyjające wiatry, trochę ciepła. Początkowo miał to być 170 południk. Potem 180 (zmienimy daty i zimne komnaty). Obecnie nie wydaje się, patrząc na barometr i mapy, by mogło to nastąpić wcześniej niż na 170 East. A zatem za dwa tygodnie. Dobrze, że nie zabrałem parasola jak Horie.<br> Dopóki znośnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego