rozległ się głos z dołu. Szczęsny uniósł głowę.<br><page nr=413> <br>- Daj spokój, całkiem jeszcze dobre!<br>Wsłuchał się w głosy: to Weronka z pomocnikami przebierała przy świetle ogniska ziemniaki. Ziemniaki zeszłoroczne, nadpsute, jakie ofiarowała im, wyzbywając się gnoju z piwnic, ulica Królewiecka. Musieli pracować do późna w nocy, żeby wybrać, ile trzeba, do zupy na jutro.<br>- A ja tak, proszę was, skrobię i myślę. Myślę, wiecie, z całą premedytacją, że losy ludzkie są jak ziemniaki. Szczęsny poznał: mówił Łąpieć, szewski filozof.<br>- Można przebierać, słowo daję, które ładne, a które brzydkie, całe czy sparciałe...<br>Barykada w poprzek ulicy na dole czerniała jak grobla. Bruk spod