jest jeszcze jeden, który się wycofał, a kolejny się waha. Słuchaj, nie ma czasu, trzeba podjąć decyzję. Jest prawie druga w nocy, nie widzę dokładnie jego twarzy, ale czuję, że jest zdeterminowany. Jeżeli Janka szybko czegoś nie zrobi, to konwój może w ogóle nie zjechać. Na szczęście wraca Grzesiek, co zwalnia mnie od próby podejmowania racjonalnej dyskusji z człowiekiem na granicy ataku nerwowego. Mamy podjechać do checkpointu. Spodziewamy się tam jakiejś narady, ale gdy dojeżdżamy do posterunku, żołnierze pokazują drogę. Ruszamy, właściwie bez przygotowania, zupełnie zaskoczeni. Czy wierzysz w Boga? Z niewesołych myśli wybija mnie pytanie Grześka. Pierwsze słowa, jakie wypowiada