zgony...<br>Skroń chylę i całuję łeb, snem pomącony,<br>Twardy, jak głaz, co cierpi z trudem - nie od razu...<br>Kocham upór męczeński - hej! - takiego głazu!...<br><br>A on leży i leży... Muchy grzbiet obsiadły.<br>Brzuchem w nicość się tłoczy, a wargi pobladły -<br>Jęzor z nich się w świat wywarł i na bok zwichnięty<br>Śmierć liże, niby cukier, dany dla przynęty...<br>Dzień przystanął opodal... Czas luzem się tuła...<br>Jar pobliski brzmi osą, jak pusta szkatuła.<br>Cisza stoi nad polem - żywa i gorąca,<br>Lecz nad tą ciszą, z istnień utkaną tysiąca,<br>Góruje tajemnicą drętwego mozołu<br>Cisza - wezbrana w ciele zemdlonego wołu.</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>PRZED ŚWITEM</><br><br>Trwa jeszcze