Orzeszkowa – Orzeszek, Orzeszko, Orzeszka?
Jak językoznawcy odnoszą się do publicznego podawania nazwisk znanych osób w formie typu: Ewa Szelburg-Zarębina, Eliza Orzeszkowa? Przecież nie sposób dociec (nawet po wnikliwym wertowaniu encyklopedii) formy mianownikowej: Eliza Orzeszek? – Orzeszko? – Orzeszka? Ewa Zaręba? – Zaręb? Chyba tak być nie powinno…
Kiedyś moi studenci zadali mi podobne pytanie i zauważyli, że używanie nazwisk z dodawanymi do nazwisk mężów przyrostkami -owa, -ina jest powszechne w środowisku zawodowych filologów, gdzie indziej zaś bardzo rzadkie. To prawda, wobec tego wnioskuję, że językoznawcy odnoszą się do tego zwyczaju z sentymentem. Trzeba jednak podkreślić, że zwyczaj ów, jako przestarzały, dotyczy pań – że tak eufemistycznie powiem – pamiętających dawniejsze czasy, młodsze pokolenia go unikają.
Możność wyprowadzenia formy podstawowej jakiejś nazwy z nazwy pochodnej to bardziej złożony problem, dotyczy też np. odmiany nazwisk męskich. W wypadku słowotwórstwa problem jest niewielki, bo dodawaniem przyrostków -owa, -ina rządzą dość ścisłe zasady, które podają niektóre słowniki (m.in. mój Słownik nazw własnych). Na przykład Zarembina to forma od Zaremba, od Zaręb musiałoby być Zarębowa. Z nazwiskiem Orzeszkowej sprawa trudniejsza, więc informuję, że mąż autorki Nad Niemnem nazywał się Piotr Orzeszko.