o nadużywaniu terminów
kredyt a linia kredytowa to dwie zupełnie odrębne sprawy! W każdej dziedzinie / (sub)dyscyplinie istnieje przecież specjalistyczna terminologia, której nie można kwestionować w imię poprawności stylistycznej bądź też niedostatecznej znajomości tematu. Mam wrażenie, iż Językoznawcy często skłaniają się do (nad)używania terminologii ogólnej bądź przesyconej abstrakcyjnością, wywołując w ten sposób u fachowego odbiorcy istny dysonans znaczeniowy.
Pozdrawiam
K. K.
30.06.2010
30.06.2010
Szanowny Panie, kredyt a linia kredytowa to dwie zupełnie odrębne sprawy! W każdej dziedzinie / (sub)dyscyplinie istnieje przecież specjalistyczna terminologia, której nie można kwestionować w imię poprawności stylistycznej bądź też niedostatecznej znajomości tematu. Mam wrażenie, iż Językoznawcy często skłaniają się do (nad)używania terminologii ogólnej bądź przesyconej abstrakcyjnością, wywołując w ten sposób u fachowego odbiorcy istny dysonans znaczeniowy.
Pozdrawiam
K. K.
Jak widzę, nawiązuje Pan do niedawnej mojej odpowiedzi. Owszem, kredyt i linia kredytowa to różne rzeczy, ale nadal myślę, że bank udziela kredytu (w ramach być może jakiejś linii kredytowej), a nie linii kredytowej. Tu chodzi o łączliwość słów, o budowanie zdań, które nie będą razić klientów, a w szczególności kredytobiorców.
O upodobaniu językoznawców do terminów można by oczywiście mówić, ale nie wiem, czy dałoby się udowodnić, że jest ono większe niż u przedstawicieli innych dyscyplin. Szafowanie skomplikowną terminologią budzi u mnie nieufność, zwłaszcza gdy mogę podejrzewać, że za imponującym aparatem terminologicznym kryje się coś mizernego. Stąd jednak jeszcze daleko do twierdzenia, że jakaś dyscyplina naukowa w całości nadużywa terminologii.
O upodobaniu językoznawców do terminów można by oczywiście mówić, ale nie wiem, czy dałoby się udowodnić, że jest ono większe niż u przedstawicieli innych dyscyplin. Szafowanie skomplikowną terminologią budzi u mnie nieufność, zwłaszcza gdy mogę podejrzewać, że za imponującym aparatem terminologicznym kryje się coś mizernego. Stąd jednak jeszcze daleko do twierdzenia, że jakaś dyscyplina naukowa w całości nadużywa terminologii.
Mirosław Bańko, PWN