piękna polszczyzna
18.01.2014
18.01.2014
Co to właściwie znaczy mówić piękną polszczyzną? W jednym z wywiadów dziennikarka Katarzyna Dowbor wyznała, że jej syn Maciej „mówi piękną polszczyzną, co było przestrzegane w naszym domu”. Czy piękna polszczyzna to unikanie wulgaryzmów, słów potocznych, wyrażeń slangowych itp.? Za to silenie się na wykwintność wypowiedzi z Mickiewiczem czy Słowackim w ręku? Staram się mówić przede wszystkim poprawnie, prosto i zrozumiale, ale czy powinienem też kłaść nacisk na jakieś piękno wypowiedzi?Pyta Pan o kanony piękna, to niełatwe pytanie. Ocena zależy od przygotowania estetycznego odbiorcy, a także od mód i upodobań epoki. Mickiewiczowi, o którym Pan wspomniał, starsi od niego poeci i krytycy literaccy wytykali brak dobrego smaku, Słowackiemu zaś nieco starszy od niego Mickiewicz zarzucał próżny estetyzm. Z perspektywy czasu jednak obaj – jak wynika choćby z Pana listu – postrzegani są jako wzory pięknej polszczyzny.
Czas bowiem uszlachetnia, toteż jedna z definicji pięknego języka – trochę żartobliwa – brzmi: język piękny to taki, którego już nie ma. Katarzyna Dowbor, o której Pan wspomniał, chwali wprawdzie syna za pielęgnowanie pięknej polszczyzny, ale proszę zwrócić uwagę, że i dla niej rękojmią piękna jest tradycja („co było przestrzegane w naszym domu”). Czy więc odejście od „mowy ojców” sprawia, że język staje się automatycznie „brzydki”?
Nie posunąłbym się oczywiście do takiej tezy. Są zresztą osoby – językowo kompetentne, obyte i kulturalne – które nawet wulgaryzmów i kolokwializmów nie uważają za sprzeczne z tzw. pięknym językiem, byle ich używano w miarę potrzeby i stosownie do sytuacji. Z tego, że nie o wszystkim należy mówić jednakowo, że forma wypowiedzi powinna zależeć od jej treści, zdawali sobie sprawę już starożytni (znalazło to wyraz w tzw. zasadzie decorum).
Owszem, można sporządzić wykaz pewnych środków językowych, które zazwyczaj oceniane są jako estetyczne. Należałoby wśród nich wymienić paralelizm, antytezy, aliteracje, porównania i wiele innych, ale użycie ich wszystkich naraz dałoby skutek nie do wytrzymania. Jedno z kryteriów piękna polega bowiem na zachowaniu umiaru.
Czas bowiem uszlachetnia, toteż jedna z definicji pięknego języka – trochę żartobliwa – brzmi: język piękny to taki, którego już nie ma. Katarzyna Dowbor, o której Pan wspomniał, chwali wprawdzie syna za pielęgnowanie pięknej polszczyzny, ale proszę zwrócić uwagę, że i dla niej rękojmią piękna jest tradycja („co było przestrzegane w naszym domu”). Czy więc odejście od „mowy ojców” sprawia, że język staje się automatycznie „brzydki”?
Nie posunąłbym się oczywiście do takiej tezy. Są zresztą osoby – językowo kompetentne, obyte i kulturalne – które nawet wulgaryzmów i kolokwializmów nie uważają za sprzeczne z tzw. pięknym językiem, byle ich używano w miarę potrzeby i stosownie do sytuacji. Z tego, że nie o wszystkim należy mówić jednakowo, że forma wypowiedzi powinna zależeć od jej treści, zdawali sobie sprawę już starożytni (znalazło to wyraz w tzw. zasadzie decorum).
Owszem, można sporządzić wykaz pewnych środków językowych, które zazwyczaj oceniane są jako estetyczne. Należałoby wśród nich wymienić paralelizm, antytezy, aliteracje, porównania i wiele innych, ale użycie ich wszystkich naraz dałoby skutek nie do wytrzymania. Jedno z kryteriów piękna polega bowiem na zachowaniu umiaru.
Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski