wulgaryzmy na lekcji języka polskiego

wulgaryzmy na lekcji języka polskiego
30.11.2012
30.11.2012
Szanowni Państwo!
Coraz bardziej przeraża mnie wulgaryzacja języka, zwłaszcza młodzieży. Nawet nauczyciele propagują wulgaryzmy podczas lekcji: pewna polonistka bez skrupułów używa przymiotnika, którego tu nie przywołam, a który stał się popularnym synonimem słów świetny, niezwykły, fajny; inna nauczycielka tłumaczy dzieciom zasady ortografii na przykładzie wulgaryzmów. Jak można walczyć z tym zjawiskiem? Czy w ogóle uważają je Państwo za niebezpieczne dla polszczyzny?
Z poważaniem
Licealista
Dotąd słyszałem, że nauczyciele biją na alarm, gdy zdarzy im się posłyszeć, co i jak mówią ich uczniowie do siebie. Teraz – jeśli Twoje doświadczenia nie są odosobnione – trzeba by uznać, że role się odwróciły i uczniowie są zaniepokojeni polszczyzną swoich nauczycieli. Mam nadzieję, że sytuacja, którą opisałeś, jeszcze nie jest typowa.
Być może niektórzy poloniści doszli do wniosku, że język literacki nie nadaje się do komunikacji z młodszym pokoleniem, i sięgnęli po silniejsze środki wyrazu. Może chcą w ten sposób wzbudzić zaufanie swoich uczniów, pokazać, że idą z duchem czasu. Nie będę ryzykował dalszych domysłów, proponuję, abyście zaproponowali nauczycielce rozmowę o współczesnej polszczyźnie, która jej uświadomi, że kolokwializacja języka na lekcji to nie jest to, czego się od niej oczekujecie.
Ciekawi mnie, czy dosadny język polonistki oburza Was jako taki, czy też raczej macie pretensje o to, że używa ona słów, które dotąd uważaliście za swoje.
Mirosław Bańko, Uniwersytet Warszawski
  1. 30.11.2012
    Szanowny Panie Profesorze,
    bardzo dziękuję za odpowiedź. Chciałbym tylko zamieścić małe sprostowanie: podane przeze mnie w liście przykłady nie zostały sformułowane na podstawie moich własnych doświadczeń, lecz są raczej zasłyszane. Moja nauczycielka języka polskiego (językoznawca zresztą) jest dla młodzieży językowym autorytetem i nigdy nie posądziłbym jej o rzeczone zachowania językowe. O polonistce, która uporczywie używa przytoczonego przymiotnika, dowiedziałem się od kuzyna. Podobno owa nauczycielka wyjaśniła uczniom, że słowo to stało się dziś neutralne stylistycznie i można go swobodnie używać w sytuacjach oficjalnych (a taką jest przecież lekcja). Jak można – przepraszam za ekspresję – szerzyć takie herezje? I to w dodatku wśród uczniów, którzy – często posługując się tym wyrazem – są skłonni zaakceptować bezpodstawny pogląd polonistki (tak też postąpił mój kuzyn, który teraz bez ogródek tak się wyraża). Inny podany w liście przykład zaczerpnąłem natomiast z internetowego wydania pewnej gazety.
    Z autopsji – jako uczeń – znam natomiast zachowania językowe moich rówieśników. Używanie wulgaryzmów jest wśród młodzieży bardzo powszechne. Obawiam się, że osób młodych, które to razi, jest niewiele. Zastanawia się Pan Profesor, czy język polonistki oburza uczniów jako taki, czy też raczej mają do niej pretensje, że „wykradła” im ich słownictwo. Wydaje mi się – i to jest najgorsze – że język nauczycielki bynajmniej uczniów ze szkoły mojego kuzyna nie razi, a jej wyjaśnienie bez zająknięcia przyjęli jako prawdziwe. Dla mnie polonistka w znacznym stopniu naruszyła zasadę decorum, ale muszę z przykrością stwierdzić, że jestem raczej w mniejszości. O ile sam staram się dbać o kulturę języka (choć zdaję sobie sprawę, że można mi jeszcze wiele zarzucić), o tyle moi koledzy i koleżanki (sic!) już niekoniecznie. Ostatnio postanowiliśmy nawet z moją nauczycielką polskiego, że zorganizujemy w szkole cykl spotkań poświęconych wulgaryzacji współczesnej polszczyzny i postaramy się jakoś wpłynąć na język uczniów. Tylko czy wygłoszenie referatu okaże się skuteczne…
    Z wyrazami szacunku
    Licealista
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego