snuliśmy marzenia, jak hucznie i radośnie będziemy witać dzień, kiedy staniemy się ludźmi wolnymi. A teraz nie było radości, tylko smutek i przygnębienie po tych jakże tragicznych przejściach ostatnich miesięcy i po utracie tylu tysięcy naszych wspólnych kolegów - więźniów. Naszym jedynym marzeniem było zaspokoić pragnienie, zrzucić z siebie te cuchnące łachy, wykąpać się, znaleźć się wreszcie w łóżku i spać, spać. Tak się stało, spaliśmy bez przerwy dwie doby, budzono nas tylko do wypicia jakiegoś bulionu z kaszką manną. Kilkunastu więźniów było tak wycieńczonych, że zmarło po kilku dniach, mimo bardzo troskliwej opieki lekarzy i pielęgniarek kanadyjskich. Mój Andrzej także się