stało, nadeszła noc z 31 sierpnia na 1 września. Tej nocy, jak wiadomo, upływał termin odrzuconego przez rząd polski ultimatum Hitlera. Miałem tej nocy dyżur i z ulgą powitałem poranek, który rozjaśniał niebo nad kamienicami po przeciwnej stronie Zielnej. Wstawał jasny, piękny dzień kiedy zdałem dyżur mojemu zmiennikowi, bodajże Zbyszkowi Świętochowskiemu. Z Julkiem, pełniącym jeszcze obowiązki inspektora, wymieniliśmy kilka optymistycznych zdań na temat blefującego najwyraźniej Hitlera. Widocznie ugiął się wobec nieustępliwości władz polskich, skoro termin ultimatum minął o północy, a jest już po szóstej rano i nic się nie dzieje. <br> Wyszedłem na ulicę. Owiał mnie rześki, poranny chłód wystudzonego nocą powietrza