Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
robili na tym świetny interes. Trzeba o nie dbać, strzec przed pleśnią i kornikiem. To są wszystko nieznani malarze, anonimowi. Aha, nazywam się Wsiewołod Zabuchin.
- Widywałam pana inżyniera na budowie, wprawdzie przelotnie i z daleka... Nie chciałam wierzyć, że pan nas zaprosił.
- W pani ruszczyźnie słychać obcy akcent.
- Jestem Polką.
- Ach, słusznie. Fryderyk mi wspominał.
- Nic podobnego - sprostował Fryderyk. - To miała być niespodzianka.
- Rzeczywiście... W Petersburgu miałem wielu kolegów Polaków. Nie lubili mnie, bo ogrywałem ich w karty. Ale zdradzę pani tajemnicę, znałem Polkę, która zostawiła w moim życiu pewien ślad... No, napijmy się herbaty - odkręcił kurek samowara i napełnił filiżanki
robili na tym świetny interes. Trzeba o nie dbać, strzec przed pleśnią i kornikiem. To są wszystko nieznani malarze, anonimowi. Aha, nazywam się Wsiewołod Zabuchin.<br>- Widywałam pana inżyniera na budowie, wprawdzie przelotnie i z daleka... Nie chciałam wierzyć, że pan nas zaprosił.<br>- W pani ruszczyźnie słychać obcy akcent.<br>- Jestem Polką.<br>- Ach, słusznie. Fryderyk mi wspominał.<br>- Nic podobnego - sprostował Fryderyk. - To miała być niespodzianka.<br>- Rzeczywiście... W Petersburgu miałem wielu kolegów Polaków. Nie lubili mnie, bo ogrywałem ich w karty. Ale zdradzę pani tajemnicę, znałem Polkę, która zostawiła w moim życiu pewien ślad... No, napijmy się herbaty - odkręcił kurek samowara i napełnił filiżanki
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego