jak w dzień, kiedy słońce pali się na niebie błękitnozielonym jak kopuły esfahańskich meczetów,<br>i wróciliśmy z Albinem do naszej sypialni w luku ładowni, i wspięliśmy się każdy do swojego hamaka, i z wolna pogrążaliśmy się we śnie, w którym wzniesiony w górę przez Hamida odnaleziony przez nas legendarny miecz Achemenidów przemieniał się w stojące w ręku mojego niezrównanego papy wiosło, i kołysał mnie zielony Seret, a za iluminatorami coraz wyżej wznosiły się fale morza,<br>i trwała żegluga z Port Saidu na zachód, gdzie mieliśmy zarzucić kotwicę na redzie gibraltarskiego portu.<br>Wróżba<br>Jak to dobrze, że jest ze mną Obi, bez