prętów. Druga noga, ta mniej sprawna. Był trzy i pół metra nad ziemią, więc zamiast zeskoczyć w ciemność, zsunął się rakiem w dół, powolutku, szorując nogawkami o czarne pręty. W końcu poczuł pod podeszwą beton podmurówki. Udało się.<br>Drzewa, które zapamiętał jako "pierwsze drzewo", były trzy, ale zamiast parkowego trawnika Anglik natrafił na ubite, tu i tam zryte klepisko. Wiatr niósł ze sobą nowy, dziwny, ostry zapach. Zwierzęcy smród, bardzo wyraźny. Nie fetor jak z hodowlanej farmy, prędzej już z dżungli albo z zoo, w którym trwa strajk pracowników od wywózki egzotycznego gnoju. Anglik wciągnął odór w nozdrza, wzruszył ramionami i