Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
dziękuję, posłucham pani rady, jeszcze raz za wszystko dziękuję - rzekł bezmyślnie, teraz gładził Różę po policzku. Odwrócił się do baby i przełykając kluskowatą ślinę, poprosił: - Mam do pani serdeczną prośbę, niech pani o tym zdarzeniu ludziom nie rozpowiada, żona jest rozbita, sama pani rozumie, wojna i tak dalej, załamała się.
Baba, czym ujęła Jassmonta, spuściła oczy, spokorniała. Popędliwość już odeszła. Widocznie słowa Jassmonta trafiły jej do serca, poruszyły czułą strunę: - Panie pisarzu, bo to ja sama nie wiem, jak jest. Nie będę gadać i dzieciakom zakażę. Ale dużo narodu widziało panią pisarzową. Wszystkich gęb nie zamknę, no, pójdę sobie. Niech Pan
dziękuję, posłucham pani rady, jeszcze raz za wszystko dziękuję - rzekł bezmyślnie, teraz gładził Różę po policzku. Odwrócił się do baby i przełykając kluskowatą ślinę, poprosił: - Mam do pani serdeczną prośbę, niech pani o tym zdarzeniu ludziom nie rozpowiada, żona jest rozbita, sama pani rozumie, wojna i tak dalej, załamała się.<br>Baba, czym ujęła Jassmonta, spuściła oczy, spokorniała. Popędliwość już odeszła. Widocznie słowa Jassmonta trafiły jej do serca, poruszyły czułą strunę: - Panie pisarzu, bo to ja sama nie wiem, jak jest. Nie będę gadać i dzieciakom zakażę. Ale dużo narodu widziało panią pisarzową. Wszystkich gęb nie zamknę, no, pójdę sobie. Niech Pan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego