To przedziwne, nagle odkryte podobieństwo przeszkadzało jej w powitaniu. Nie śmiała objąć babci, stała jak kołek, bała się nawet mrugnąć.<br>- Orelka! - krzyknęła babcia. - Orelka! To ty?!<br><br><page nr=46> <br>I w tej samej chwili już Aurelia tonęła w jej miękkich objęciach, z nosem w płótnie białego fartucha, pachnącego tak znajomo żelazkiem i krochmalem.<br>- Babciu - powiedziała sztywno, drżąc ze wzruszenia, z rękami wyciągniętymi wzdłuż ciała. - Dzień dobry. To ja. - Gardło się jej ścisnęło i głos się załamał, dobrze, że babcia objęła ją jeszcze mocniej, bo wszystko zginęło w przyjaznych fałdach jej fartucha - i wzruszenie, i załamanie głosu, i gwałtowny rumieniec.<br>- Aleś ty urosła, dziewczyno, bój