To przecież drugi przeciwnik, do którego dziś strzelał.<br><br>Odszedł w bok i zrobił miejsce dwóm Hurricanom do ataku. Lecz rzut oka w tył przekonał go, że ich pościg był beznadziejny. Zbyt daleko pozostały w tyle. Nie dociągną.<br><br>A tu, na ziemi, jakieś miasteczko. Jakieś szare mury opactwa: chyba Canterbury. Już Canterbury! Do morza zaledwie trzy, cztery minuty. A Messerschmitt wciąż wyrywał co sił, na pełnej szybkości, nic go nie powstrzymywało, nikt mu drogi nie zagradzał.<br><br>Rozpacz ogarniała Karubina i nagła, niepohamowana złość. Oczy wyszły mu z orbit, straszne, nieprzytomne oczy. Miał z wrogiem porachunki, już nie tylko żołnierskie. Inne, gorsze: ludzkie