Typ tekstu: Książka
Autor: Zaniewski Andrzej
Tytuł: Król Tanga
Rok: 1997
To wspaniałe, że żyjesz.
Rozejrzała się po zgromadzonych wokół gapiach.
- Kto przeprowadził wózek sprzed sklepu aż do tej bramy? - zapytała.
Nikt nie odpowiedział, ludzie wzruszali ramionami.
- Przecież ktoś musiał to zrobić? Może dlatego, że zostawiłam wózek na słońcu? A może ktoś miał przeczucie i uratował życie mojemu dziecku? Wynagrodzę go... Dam pieniądze...
Nikt nie wiedział. Nikt nie odpowiedział. Nikt nie powiedział: to ja. Patrzyli po sobie, kręcili przecząco głowami.
Kilkuletnia dziewczynka oblizywała oskrobaną marchewkę.
- Weź - Iw wcisnęła jej w rączkę banknot. - Weź chociaż ty.
- Właściwie to powinienem panią ukarać mandatem - pogroził jej palcem granatowy policjant. - Nie wolno tak porzucać dziecka.
Szybko
To wspaniałe, że żyjesz.<br>Rozejrzała się po zgromadzonych wokół gapiach.<br>- Kto przeprowadził wózek sprzed sklepu aż do tej bramy? - zapytała.<br> Nikt nie odpowiedział, ludzie wzruszali ramionami.<br> - Przecież ktoś musiał to zrobić? Może dlatego, że zostawiłam wózek na słońcu? A może ktoś miał przeczucie i uratował życie mojemu dziecku? Wynagrodzę go... Dam pieniądze...<br> Nikt nie wiedział. Nikt nie odpowiedział. Nikt nie powiedział: to ja. Patrzyli po sobie, kręcili przecząco głowami.<br> Kilkuletnia dziewczynka oblizywała oskrobaną marchewkę.<br> - Weź - Iw wcisnęła jej w rączkę banknot. - Weź chociaż ty.<br> - Właściwie to powinienem panią ukarać mandatem - pogroził jej palcem granatowy policjant. - Nie wolno tak porzucać dziecka.<br> Szybko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego