jak Hendrix nie brakowało talentu, za to poskąpiło im rozumu. Ale warto też spojrzeć na to inaczej. W latach 60. Ameryka, by odwołać się do tytułu książki Charlesa Reicha, rzeczywiście "zieleniła się". A rockmani nie do końca obeznani z regułami przemysłu kulturalnego znajdowali się często w sytuacji Reichowskich pionierów zdobywających Dziki Zachód - indywidualistów i nonkonformistów nie stroniących od ryzyka. Tak też byli portretowani i hipisi jak w klasycznym już filmie drogi "Easy Rider" Denisa Hoppera.<br><br>Stopniowo jednak artystę oraz jego antagonistę - przebiegłego, pozbawionego skrupułów menedżera, wyparł także w tej branży "człowiek organizacji" reprezentujący wielkie koncerny na rynku rozrywki. A przemysł potrafi