widokiem, zmartwiała, zastygła w miejscu. A najeźdźcy po dawnemu śpiewali chrapliwie: <br> Lecą po niebie <br>chmury jak kruki, <br>na brzegu wicher <br>ugina buki. <br>Jak kruk skrzydlaty <br>czarna gna chmura, <br>lecz nas nie ugnie<br>żadna wichura. <br> Dziewczyna, ocknąwszy się z odrętwienia, spojrzała na nich błyszczącymi źrenicami. Podniosła rękę, zaciśniętą gniewnie, i zawołała: <br>- Grabieżcy, zbóje przeklęci! Bodajście za tę krew niewinnie przelaną nigdy już nie ujrzeli ojczystych brzegów. Bodajście się przemienili w buki, szarpane wichrami, smagane sztormem! <br>Porwali się Szwedzi od ognisk biwaku, by pomścić zniewagę. Ale klątwa dziewczyny przygwoździła ich do miejsca. Tajemnicza moc ujarzmiła ich nogi. Poczuli, że palce ich, obejmujące rękojeści