Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
skręcały cały nie chcąc trafiać we właściwe miejsca. Co chwila musieli przerywać robotę i zabijać ręce o ramiona. Po pół godzinie mieli dopiero spleciony mały kawałeczek i to niezbyt dokładnie. Do tego zaczęło się robić ciemno. Na dalekim brzegu zabłysły pierwsze światła.
- Nie da rady, trzeba iść do wsi - .powiedział Helmut. Zrzucili trzepocący żagiel i poszli w kierunku świateł. Szli szybko, żeby się rozgrzać. Zapukali do pierwszej z brzegu chaty. Otworzyła im stara kobieta. Przy kuchni na, małym stołeczku siedział starzec, strugając coś nożem. Ze zdziwieniem popatrzyli na ich zielone waciaki i naciągnięte na uszy berety.
- Dobry ziecór - pozdrowił Helmut.
- Dobry
skręcały &lt;page nr=341&gt; cały nie chcąc trafiać we właściwe miejsca. Co chwila musieli przerywać robotę i zabijać ręce o ramiona. Po pół godzinie mieli dopiero spleciony mały kawałeczek i to niezbyt dokładnie. Do tego zaczęło się robić ciemno. Na dalekim brzegu zabłysły pierwsze światła. <br>- Nie da rady, trzeba iść do wsi - .powiedział Helmut. Zrzucili trzepocący żagiel i poszli w kierunku świateł. Szli szybko, żeby się rozgrzać. Zapukali do pierwszej z brzegu chaty. Otworzyła im stara kobieta. Przy kuchni na, małym stołeczku siedział starzec, strugając coś nożem. Ze zdziwieniem popatrzyli na ich zielone waciaki i naciągnięte na uszy berety. <br>- Dobry &lt;dialect&gt;ziecór&lt;/dialect&gt; - pozdrowił Helmut. <br>- Dobry
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego