Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Wiersze
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1975
szpicach kolan wsparł palce chłopięce:
Wzniósł nasze twarze. W dziecięcej udręce
Spogląda na nie.

Czy zrozumiemy? Czy ten bramy pomnik
Wniesiemy w siebie jak odmę, jak klimat
Widziany wonią, wąchany oczyma:
Nie jak potomni.

Aromat cytryn. Gierymski go brał
W roślinne palce plebejskiego dziecka -
I ręka dziecka jak kolebki niecka
Huśtała szał:

Ani miniony, ani przepłacony,
Ni w dzwonka śledzi, ni też strojny w dzwony;
Lecz tam przytomny, kiedy kto szalony
Rozgarnia śmierci pluszowe zasłony.

VII
Zacna Taszyńska zmarła w progu zimy.
To rak kobiecy wygnał ją przed bramę.
Wokół nie było ni księdza, ni Żyda.
Śnieg leżał na dachach.
Skwierczał
szpicach kolan wsparł palce chłopięce:<br>Wzniósł nasze twarze. W dziecięcej udręce<br>Spogląda na nie.<br><br>Czy zrozumiemy? Czy ten bramy pomnik<br>Wniesiemy w siebie jak odmę, jak klimat<br>Widziany wonią, wąchany oczyma:<br>Nie jak potomni.<br><br>Aromat cytryn. Gierymski go brał<br>W roślinne palce plebejskiego dziecka -<br>I ręka dziecka jak kolebki niecka<br>Huśtała szał:<br><br>Ani miniony, ani przepłacony,<br>Ni w dzwonka śledzi, ni też strojny w dzwony;<br>Lecz tam przytomny, kiedy kto szalony<br>Rozgarnia śmierci pluszowe zasłony.<br><br>VII<br>Zacna Taszyńska zmarła w progu zimy.<br>To rak kobiecy wygnał ją przed bramę.<br>Wokół nie było ni księdza, ni Żyda.<br>Śnieg leżał na dachach.<br>Skwierczał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego